Plakata wydarzenia17 grudnia o godz. 13.30 rozpocznie się bitwa na ul. Dubois – przypominająca starcie robotników z MO i ZOMO - jeden z epizodów szczecińskiego Grudnia 70.

Starcie na Dubois było wstępem do tego, co stało się w Szczecinie kilka godzin później. O tym, co się wówczas zdarzyło opowiadają m. in. świadkowie w książce J. Eislera i P. Sasanki „Grudzień 70 – pamiętamy”.

Według ich relacji tłum, który wyszedł ze Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego skandował hasła: „Żądamy obniżki cen!”, „Szczecin z Gdańskiem!”, Chleba dla naszych dzieci!”, „Suche bułki dla Gomułki!”. Na niesionych transparentach wypisano hasła: „My nie chuliganie, my ludzie pracy!”, „Niech żyje strajk”. Demonstranci śpiewali „Międzynarodówkę”, „Boże coś Polskę”, hymn narodowy, „Rotę” i „Marsz Gwardii Ludowej”. Ludzie wiedzieli już, że w różnych punktach miasta milicja rozproszyła  mniej liczne pochody. Tym razem przygotowali się lepiej. Szli uzbrojeni w łomy, młoty, kilofy, klucze francuskie, mutry, pocięte kawałki grubego kabla. Po drodze wyrywali też kostkę brukową z torowiska  i zabierali ze sobą. Świadkowie mówią, że na przedzie szły kobiety, które wzięły się pod ręce. Większość demonstrantów była w roboczych kombinezonach i kaskach. 

 

Na Dubois drogę zagrodziło im ZOMO w hełmach, z dużymi niebieskimi tarczami. Za szpalerem zahamował gazik, na którym milicjant stał z tubą w ręku. Pochód zatrzymał się około 70 m przed milicją. Obie strony czekały, co będzie dalej.

Jak wspominała jedna z uczestniczek pochodu - nagle z budynku poczty wyszła staruszka w ciepłym płaszczu i czapce robionej na drutach,  z torbą z żyłki, w której niosła butelkę mleka, chleb i bułki. Chciała przebiec przed kordonem. Gdy była w połowie drogi, jeden z milicjantów pchnął ją (albo uderzył pałką). Przewróciła się, nie mogła się podnieść, a milicjant stał nad nią i coś wykrzykiwał. Ta kobieta idąca w pochodzie wzięła do ręki kawałek cegły i rzuciła w hełm milicjanta. Cios musiał być mocny, bo ten aż ukląkł. Wtedy demonstranci ruszyli w stronę kordonu. Innemu milicjantowi wyrwali pałkę i tarczę, w pozostałych zaczęli rzucać kamieniami. Milicja rzucała w tłum gazy łzawiące i petardy. Kufajka na jednym robotniku zaczęła się palić.
Obserwujący starcie mieszkańcy bloków nie pozostali obojętni - rzucali demonstrantom mokre gałgany do przecierania oczu, napuchniętych z powodu gazów. Gdy emocje sięgnęły apogeum, z jednego z porzuconych milicyjnych gazików demonstranci wyrwali drzwi, przewrócili go i podpalili. Dwóch milicjantów zostało mocno poturbowanych - jeden z nich obsługiwał wyrzutnię gazów łzawiących. Koledzy zdołali ich odbić - obu zabrała karetka. W MO ludzie rzucali z okien i dachów ciężkimi przedmiotami.  W tamtym rejonie zniszczono budkę MO i posterunek ORMO, spalono dwa samochody, rozbito sklep.

Kilka godzin później i nazajutrz padły strzały. Z rąk wojska i milicji zginęło łącznie szesnaście osób. Ponad sto było rannych, z czego wiele ciężko. Wśród nich były dzieci.

W rekonstrukcji  weźmie udział kilkudziesięciu aktorów-amatorów. Grupę manifestantów odgrywać będą m.in. studenci, uczniowie Technikum Budowy Okrętów oraz harcerze. Naprzeciw nim stanie Grupa Rekonstrukcji Historycznej Milicji Obywatelskiej wyposażona w historyczne pojazdy i umundurowanie z tamtej epoki. Na potrzeby inscenizacji wozy bojowe obiecała użyczyć Komenda Wojewódzka Policji, tramwaj i autobus sprzed lat wypożyczy Muzeum Techniki i Komunikacji, inne pojazdy z przełomu epok Gomułki i Gierka przywiozą prywatni kolekcjonerzy.

Organizatorami widowiska są Grupa Rekonstrukcji Historycznej MO, Muzeum Narodowe w Szczecinie w ramach projektu Centrum Dialogu Przełomy, samorząd studencki, Technikum Budowy Okrętów, Stowarzyszenie Zachód 44.  Całość finansuje Urząd Marszałkowski.